Ślimak od zawsze kojarzył się ludzkości z powolnością. Zrobił zawrotną karierę stając się jej uosobieniem oraz obiektem niewybrednych żartów o ślamazarności. Obecnie te cechy pozwalają mu stać się szanowanym przedstawicielem najwolniejszych zwierząt, od którego ludzie mogą się uczyć rozsądku. To właśnie tego mięczaka ruch Slow Food przyjął za swój symbol, głosząc wszem ideę zwolnienia tempa życia i … jedzenia.
Towarzyszący nam we współczesnym życiu pośpiech nie ominął i sfery posiłków. Niezdrowe fast foody piętnują swoimi krzyczącymi logotypami nie tylko nasz krajobraz, ale również naszą świadomość. Ktoś wreszcie powiedział „DOŚĆ”, a raczej „BASTA!”, bo kolebką narodzin ruchu Slow Food były Włochy. W 1986 roku grupa aktywistów z Rzymu rozpoczęła działania skierowane przeciwko budowie MacDonald’sa na rzymskim placu Piazza di Spagana. To wydarzenie stało się impulsem do zawiązania organizacji Slow Food. Jej założycielem jest architekt Carlo Petrini, który pragnął, by pomogła ona chronić prawo do smaku i namawiać ludzi do odkrycia bogactwa kulinarnego w specjałach wytwarzanych przez lokalnych wytwórców zdrowej żywności. To wszystko stoi w opozycji do wszechobecnych i ekspansywnych fast foodów.
(…)
Idea ruchu Slow Food włącza się w globalny protest przeciwko szalonemu biegowi współczesnego świata. W Europie kult powolności zaczyna wzbierać na znaczeniu. We Francji tydzień pracy trwa 35 godzin, a w ślad za nią rządy Belgii i Szwecji chcą także skrócić godziny pracy. W Wielkiej Brytanii zachęca się do zastąpienia e-maili rozmowami telefonicznymi, które budują głębsze relacje międzyludzkie – promuje się piątki bez e-maili (e-mail free Fridays). W Austrii założono Organizację na Rzecz Spowolnienia Czasu, skupiającą ponad 1200 członków reprezentujących różne środowiska zawodowe. Nie ma nic złego w powolności, powinniśmy się jej uczyć, bo daje nam relaks i odpoczynek. Pośpiech nie jest dobry. Przede wszystkim godzi w nas samych. Bierzmy przykład ze ślimaka…