Wokół hangaru w Górkach Zachodnich koło Gdańska gromadzą się ciekawscy. Na brzegu przygotowywana jest motolotnia, ale skąd toto ma wystartować? Przecież wokół tylko lasy i woda, a każdy wolny kawałek nadbrzeża zajmują jachty. Motolotnia w tym otoczeniu wygląda dość abstrakcyjnie. Zagadka wyjaśnia się już wkrótce: to motolotnia umieszczona na pontonie zamiast na tradycyjnych kółkach. „Jedyna taka w Polsce” – odpowiada na pytania Czesław Lakarewicz z Aeroklubu Gdańskiego, organizujący pionierską wyprawę motolotniami na Spitsbergen. Śmigło motoru powoli nabiera obrotów, odbijamy od kei. Czuję się jakbym była w motorówce, tylko to ogromne skrzydło nad nami przypomina, że za chwilę mamy lecieć. Prujemy fale coraz szybciej, aż nagle, w jednej chwili, jesteśmy już w powietrzu! Huk motoru zagłusza aplauz publiczności.
Jest fantastycznie! Lecimy wszak nie odgrodzeni od świata żadną kabiną, przez chwilę czuję się niczym fruwający ptak. W dole z jednej strony mijamy Gdańsk, sopockie molo i klify Orłowa, zaś z drugiej rozciąga się bezkresna przestrzeń morza. Aż kusi, by lecieć właśnie tam, ku błękitnej linii horyzontu. Niestety Marek kierujący motolotnią decyduje, iż nad Gdynią zawracamy. Gdy patrzę jak steruje wygląda to wręcz na banalnie łatwe: wystarczy nieco ściągnąć sterownicę i już skręcamy w bok. Lecz łatwość manewrów jest pozorna, gdyż aby bezpiecznie latać potrzebne są lata doświadczeń i godzin spędzonych w powietrzu. Nagła zmiana wiatru, czy nieoczekiwane turbulencje wymagają nieustającej czujności.
Wreszcie nadchodzi czas lądowania. Zmniejszają się obroty silnika i powoli tracimy wysokość zbliżając się ku sopockiemu molo. Aby lądowanie wypadło bardziej efektownie, Marek kieruje się ku pustemu kawałkowi plaży. Zniżamy się coraz bardziej, aż w pewnym momencie już nie lecimy, lecz płyniemy ślizgiem ku brzegowi. Nasza motolotnia znów zmieniła się w motorówkę! Tłum wczasowiczów patrzy z niedowierzaniem, czy uda nam się zahamować. Plaża zbliża się ku nam nader szybko, lecz nim zdążyłam się na dobre przestraszyć, stajemy na skraju wody i piasku. Pomiędzy ludźmi w kostiumach kąpielowych, czuję się w mojej kurtce jak kosmita. Otacza nas ciasny krąg. „To pontonem można latać?” – dziwi się starszy pan. „Czegoż to ludzie nie wymyślą!”
Jak widać „latająca ryba” (jak żartobliwie nazywają tę motolotnię w aeroklubie) potrafi wyskoczyć z wody naprawdę wysoko!