28 grudnia 2002 roku Auckland przywitało nas nowoczesnym lotniskiem i niecodzienną roślinnością. Temperatura była wyższa o 40°C od tej, jaka panowała w Warszawie. Po kolejnych godzinach odlecieliśmy z Auckland do Christchurch – największego miasta Wyspy Południowej. Po drodze mogliśmy podziwiać mieszające się z chmurami ośnieżone szczyty Alp Południowych. Kilkanaście z nich sięga ponad 3000 m n.p.m., a ponad dwieście innych swoją wysokością jest zbliżone do naszych Rys. Gdy dotarliśmy na miejsce zmontowaliśmy nasze rowery, poczyniliśmy niezbędne zakupy i załadowaliśmy sakwy. Każdy z naszej dwójki będzie przewoził na tej wyprawie około 35 kg ekwipunku.
Dzień 1. Belfast (przedmieścia Christchurch) – Kaikoura
No i ruszyliśmy. Pierwsze kilometry to prowadząca na północ główna droga Wyspy Południowej. Z każdym kilometrem, który oddalał nas od Christchurch ruch uliczny malał. Po kilkudziesięciu kilometrach teren stał się bardzo pofałdowany. To podnóża najdalej wysuniętego na wschód pasma Alp Południowych. W głębi lądu drogi były już całkowicie opustoszałe. Wszędzie widać było ewidentne oznaki suszy. Zmęczeni upałem i podjazdami zatrzymaliśmy się na obiad w ekskluzywnym zajeździe w okolicy masywu o nazwie Cloudy Range. Oczywiście nie skorzystaliśmy z tamtejszego menu, tylko zadowoliliśmy się naszymi liofilizatami i zupkami instant. Jeszcze kilka dłuższych podjazdów i pod wieczór droga wyraźnie zaczęła opadać z powrotem w kierunku oceanu. Dotarliśmy do miejscowości Kaikoura będącej dla turystów bazą wypadową na wody pobliskiej zatoki, gdzie żyją wieloryby i delfiny. My nie mieliśmy okazji ich obejrzeć. Przenocowaliśmy kilkadziesiąt metrów od wybrzeża na podwórzu miłych Nowozelandczyków i wczesnym rankiem wyruszyliśmy dalej w drogę.
Dystans: 202 km Średnia prędkość: 18,7 km/h